Nazywam się Monika Krawczyk, z zawodu anglista i pedagog, z zamiłowania szkoleniowiec.
Fot. Maria Budzyk
W moim domu zawsze było jakieś zwierzę. Na początku były to chomiki, które nota bene nauczyły mnie obowiązku zajmowania się nimi.
Robi - pies babci Funia - chomik
Pierwszym bardziej świadomym futerkiem była świnka morska o imieniu Kufi, mała podróżniczka, która wielokrotnie jeździła z nami na wakacje za granicę. Następnie pojawił się królik Ronnie, który niestety, odszedł w wieku dwóch lat. Długo po nim rozpaczałam, jednak po jakimś czasie zapadła decyzja o kolejnym zwierzaku. I tak trafił do mnie kolejny a zarazem już ostatni królik - Nikki. I właściwie zarówno dosłownie, jak i w przenośni to on był moim królikiem doświadczalnym w świadomym szkoleniu, socjalizacji i pierwszych krokach z klikerem. Stąd zawsze powtarzam: skoro ja byłam w stanie wyszkolić królika, to żaden pies nie jest bardziej uparty. Wystarczy trochę chęci, samozaparcia, no i oczywiście garść smakowitości!
Jednak moim największym marzeniem od zawsze było posiadanie psa. Kiedy wreszcie zapadła zgoda rodzicielki, byłam wniebowzięta i zaczęłam szukać odpowiedniej dla siebie rasy. I tak oto 29 kwietnia 2010 roku wracałam do domu z małą, puchatą kulką o imieniu Damon, moim wymarzonym synusiem, na którego czekałam tyle lat. To on wprowadził mnie w świat psich sportów, kynologii, genetyki i wielu, wielu innych dziedzin.
DCDC Sopot 2010, Fot. J. Konieczko
Damon & Nikki 2010, Fot. J. Konieczko
Ostatnim moim wymysłem jest fretka. Nie ukrywam, że kupiłam Draka w głównej mierze jako kolejne wyzwanie szkoleniowe. Choć muszę przyznać, że pomimo, iż ostatnio coraz więcej widuję u niego oznak używania mózgu, to jeszcze gówniarz, którym targają hormony. Póki co ma opanowane podstawy jak wracanie na wołanie i kilka nieskomplikowanych sztuczek, które zmuszają go do myślenia. Na trudniejsze rzeczy przyjdzie czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz